ostatnie cztery dni, spędzone w miejscu usytuowanym na samym południu Polski, na marginesie zupełnie zapomnianym przez powoli skradającą się wiosnę, w gronie ośmiu fantastycznych osób zaowocowały kilkoma dodatkowymi zmarszczkami mimicznymi, całkiem sporą ilością zakwasów i niezliczoną dawką dobrych emocji. uśmiecham się na wspomnienie bitew śnieżnych, nocnych wypraw na sanki, biesiad w góralskich karczmach, przygód na stoku.. jakiejkolwiek minuty spośród tych pięciu tysięcy siedemset sześćdziesięciu.
i z każdym takim wyjazdem moja miłość do snowboardu rośnie, a w głowie
klarują się konkretne plany odnośnie zakupu profesjonalnego sprzętu.
pozytywnie naładowana zaczynam kolejny semestr życia uczelnianego.
a orczyk mnie niestety pokonał!
Pozazdrościć takiego wyjazdu!:)
OdpowiedzUsuńtutaj jak zwykle pozytywnie, tak bardzo to lubię:)
OdpowiedzUsuń